17 grudzień


Juwenalia roku 2006 wspominam z wielką radością. Byłem na nich trochę przypadkiem, a trochę nie. W każdym razie pogoda dopisała w amfiteatrze stolicy podlaskiego.
Czytającym moje felietony na Antypodach winny jestem informację, jaka jest to nazwa. Źródłosłów „Białystok” wskazywać może na dwie hipotezy co do pochodzenia obecnej nazwy. A więc na „białe stoki” czy to wzgórz, czy to moren, bądź na przepływającą przez ten gród kiedyś białą rzekę. Obecna jej nazwa to „Białka”.
Płynnie przechodząc od nazwy stolicy województwa, nie opowiadając się za żadną z wspomnianych hipotez, znaleźliśmy się w rzeczonym amfiteatrze. Raz do roku w Białymstoku to cykl imprez organizowanych w socjalizmie we wspomnianym miejscu. Obecnie w zamknięciu ulic Kalinowskiego-Mariańskiego-Odeskiej znajduje się to co zainteresuje odbiorcę kultury przez duże K. Jest tutaj teatr lalek. Od niedawna opera.
Raczej na pewno nie zdarzy się w tak dostojnych murach to co miało miejsce podczas wspominanego przeze mnie koncertu na żywo grupy Kazika Staszewskiego.
Bo przecież za ostatnie pięciolecie, a więc i za naszą operę odpowiada wysokokwalifikowana kadra fachowców. Dajmy na to takiego Grzegorza Schetynę. Chyba, a raczej na pewno nadaje się on do występów w operze. W telewizji Podlasia pokazano tego zacnego człowieka, co to mu Tusk nie daje, jak przemieszcza się po szkle. I po aluminium. Nie jestem złośliwy.
Jak nie Tusk w gmachu budynku dawnego WSI, jak nie Schetyna w operze, to inne platformiane nieszczęścia, co to Polskę zastali pisowską, a chcą zostawić… No właśnie, jaką?
Ja ciągle widzę krew B., ja ciągle widzę krew B.
 Pozdrawiam
17-12-2012 © by Piotr Jasiński

Komentarze

Popularne posty